Zuzanna Ginczanka - życiorys

Była wszechstronnie utalentowana. Debiutowała w szkolnej gazecie jako czternastolatka. Jej talent docenili współcześni jej pisarze i krytycy. Szybko zdobyła uznanie i rozpoznawalność w środowisku literackim międzywojennej Warszawy, w której studiowała na Uniwersytecie Warszawskim. Jej utwory publikowano w „Wiadomościach Literackich” i w „Szpilkach”.
W poezji Ginczanki uwidacznia się jej nieskrępowana wyobraźnia, wrażliwość i odwaga, a także poczucie inności, egzystencjalne doświadczenie kobiety, Żydówki, Innej. Pisała poezję liryczną, awangardową, odważną, cielesną, wyrażającą jedność ze światem, poczucie materialności i chwilowości istnienia.
Od ponad dwudziestu lat na nowo jest odkrywana, interpretowana na różne sposoby. Toczą się o nią spory i dyskusje literackie. Jej postać i wiersze coraz częściej pojawiają się w świadomości nie tylko polskich czytelniczek i czytelników. Poezję Zuzanny Ginczanki przetłumaczono m.in. na język hebrajski.
Nie uniknęła przedwczesnej śmierci. Została zadenuncjowana przez sąsiadów i zabita w Krakowie w 1944. Żyła tylko 27 lat. W marcu obchodzimy w liceum jej urodziny, czytamy wspólnie jej wiersze.
Mieliśmy już dwukrotnie możliwość korzystania z wiedzy i życzliwości prof. Izoldy Kiec, badaczki życia i spuścizny literackiej naszej matronki, autorki dwóch książek o Zuzannie Ginczance – opracowania wierszy “Poezje zebrane” (1931–1944) (Marginesy 2019) oraz biografii poetki “Ginczanka. Nie upilnuje mnie nikt” (Marginesy 2020). Rozmowy z badaczką stały się okazją do stawiania pytań nieoczywistych i pokazujących, jak różne obrazy i wyobrażenia poetki nosimy w sobie.
W listopadzie 2022 młodzież przygotowywała w grupach prezentacje i filmy o warszawskim okresie życia Zuzanny Ginczanki. Uczennice i uczniowie wędrowali śladami młodej poetki i przedstawiali miejsca i osoby z czasów, gdy młoda twórczyni, studentka Uniwersytetu Warszawskiego, przebywała w stolicy. Wkrótce na naszej stronie opublikujemy filmiki przygotowane przez młodzież.

Zuzanna Ginczanka - wiersze


Zdrada
Nie upilnuje mnie nikt.
Grzech z zamszu i nietoperzy
zawisł na strychach strachu półmysią głową w dół
O zmierzchu wymknę się z wieży, z warownej ucieknę wieży,
przez cięcie ostrych os,
przez zasiek zatrutych ziół –
Ciężko powstaną z rumowisk tłoczące turnie przykazań,
dwadzieścia piekieł Wedy,
płomienie,
wycie
i świst,
noc fanatyczna zagrozi, zakamienuje gwiazdami.
Rtęcią wyślizgnę się z palców.
Nie upilnuje mnie nic.
Ty w wilka się zmienisz, ja w pliszkę,
ty w orła, jak w kręte dziwy
nieprzeniknionym zamysłem uprzedzę każdy twój pościg.
Nie upilnuje mnie świat,
o luby – o drogi – o miły,
jeśli nie zechcę
sama
słodkiej majowej
wierności.

Wyjaśnienie na marginesie
Nie powstałam
z prochu,
nie obrócę się
w proch.
Nie zstąpiłam
z nieba
i nie wrócę do nieba.
Jestem sama niebem
tak jak szklisty strop.
Jestem sama ziemią
tak jak rodna gleba.
Nie uciekłam
znikąd
i nie wrócę
tam.
Oprócz samej siebie nie znam innej dali.
W wzdętem płucu wiatru
i w zwapnieniu skał
muszę
siebie
tutaj
rozproszoną
znaleźć.